niedziela, 12 grudnia 2010

HOROSKOP BABY ZGAGI NA 2011 ROK

Balując z okazji wyborów i wygranej swojego kandydata Baby Zgaga w migocącej kuli dyskotekowej jednego ze szczecińskich lokali ujrzała, co los szykuje na nadchodzący 2011 rok wszystkim znakom zodiaku…

BARAN 21 marca - 19 kwietnia
Słynne szczecińskie Barany: Magdalena Kasznia ur. 4 kwietnia, Alberto Lozano Platonoff ur. 16 kwietnia, Jerzy Sieńko ur. 14 kwietnia
W 2011 roku Barany będą jak tarany – szły do przodu, konsekwentnie swoją drogą zyskując na wzroście sympatii, akceptacji i uznania. Pozostające dotąd trochę w tyle za innymi parzystokopytnymi Zodiaku – Koziorożcami i Bykami – Barany w nadchodzącym roku zaczną odrabiać straty, a nawet lekko bóść swoich przeciwników. Mylili się więc ci, którzy dotąd postrzegali Barany jako łagodne owieczki i niech mają się na baczności ci, którzy Barana nie doceniali. Kto jest kto mądry, niech więc z Baranem nie zaczyna, a lepiej zawczasu się z nim dogada. Końcówka 2011 roku powinna być dla Baranów szczególnie ekscytująca, gdyż właśnie wtedy uda im się osiągnąć to, o czym już od dawna marzą…

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: przyj do przodu!

BYK 20 kwietnia - 20 maja
Słynne szczecińskie Byki: caryca Katarzyna Wielka ur. 2 maja, Marzena Kopacka ur. 2 maja, Hermann Haken ur. 5 maja, Piotr Kęsik ur. 12 maja, Sławomir Nitras ur. 26 kwietnia

Byk nigdy nie da sobie w kaszę dmuchać, także i w 2011 roku, choć będzie on dla Byka nieco trudniejszy, niż poprzednie lata, gdy pławił się w luksusie, spijając śmietankę ze swoich wcześniejszych działań. W tym roku tak lekko, łatwo i przyjemnie już nie będzie. Przeoczyłeś Byku jakiś ważny moment w mijającym roku, przez co Twoje ostatnie działania znamionuje lekki chaos. Uporasz się z nim do końca pierwszego kwartału, jednak, jak mawiają, niesmak może pozostać…. Nie prześpij okresu wakacyjnego. Choć to pozornie ogórkowy sezon, to w 2011 roku właśnie latem wydarzy się wiele rzeczy, które będą miały wpływ na Twoją dalszą przyszłość. Jeśli przegapisz ten czas, wyjedziesz na zbyt długie wakacje lub pogrążysz w hedonistycznych rozrywkach, nawet nie zauważysz, kiedy wokół Ciebie nagle zrobi się pustka… Trochę czasu i wysiłku zajmie przywracanie starego stanu rzeczy, zatem, Byku, rogi do góry i bądź czujny!

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: rzuć nałogi!

BLIŹNIĘTA 21 maja - 21 czerwca
Słynne szczecińskie Bliźnięta: Renata Zaremba ur. 11 czerwca, Leszek Dobrzyński ur. 5 czerwca, Marek Kolbowicz ur. 11 czerwca, Dariusz Wieczorek ur. 23 maja
W nadchodzącym roku Bliźnięta wyjdą z cienia i staną wreszcie tam, gdzie ich miejsce – w pierwszym szeregu. Będą dumnie wypinać pierś do orderów i zaszczytów. Muszą jednak uważać by blask fleszy zanadto ich nie oślepił, a z pozoru niewinne pytania nie zamieniły w szpile wbijane w laleczkę voo-doo o bliźnięcej twarzy… Nie ma jednak tego złego, bo wesołe i towarzyskie Bliźnięta zawsze mają wokół siebie ludzi gotowych skoczyć za nie w ogień. Patrzcie zatem Bliźnięta wnikliwie na swoich przyjaciół – tych bliższych i dalszych, i zastanówcie się, na kogo naprawdę możecie liczyć, a kto pojawia się u Waszego boku tylko, gdy się Wam dobrze powodzi. W drugim półroczu Bliźnięta zmierzą się z kolejnym wyzwaniem, z którego wyjdą zwycięsko, by zakończyć ten bardzo udany rok w glorii chwały i z jeszcze lepszym bilansem, niż ten, z którym go rozpoczęły.

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: nie daj się wkręcić!


RAK 22 czerwca - 22 lipca
Słynne szczecińskie Raki: Tomasz Hinc ur. 6 lipca, Piotr Jania, ur. 29 czerwca, Robert Krupowicz ur. 19 lipca
Raki to twardzi zawodnicy. Trzymają się zawsze wyznawanych zasad i nie zbaczają z obranej ścieżki, co jest ich zaletą, ale też i wadą. Z jednej strony są bowiem wspaniałymi i lojalnymi przyjaciółmi, z drugiej, można ich uznać za lekko… twardogłowych. Rak będzie wierny swoim zasadom po grób i niewiele rzeczy może go przekonać do zmiany sądów. Tymczasem w roku 2011 stanie przed bardzo trudnym wyborem: czy dalej kroczyć swoją ścieżką wybrukowaną ideałami, za które dałby się ugotować, czy może jednak trochę zboczyć i wykazać tak nietypową dla siebie elastyczność w imię idei podzielanych przez innych ludzi? Od tego wyboru może zależeć dalsza przyszłość Raka…

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: zmięknij!

LEW 23 lipca - 22 sierpnia
Słynne szczecińskie Lwy: Monika Pyrek ur. 11 sierpnia, Arkadiusz Litwiński ur. 31 lipca, Jędrzej Wijas ur. 26 lipca
Niektóre przynajmniej Lwy będą w nadchodzącym roku trochę zagubione – zazwyczaj na piedestale, otoczone honorami, zaszczytami i, niestety, także pochlebcami – wejdą w Nowy Rok ze spuszczoną trochę głową. Ale nie na długo! Już wkrótce karta Lwów się odmieni i król Zodiaku znów będzie błyszczeć i brylować, pławiąc się w poczuciu bycia niezastąpionym. Obyś jednak, Lwie, pamiętał lekcję z końca roku i wyciągnął z niej dla siebie naukę. Aby osiągać swoje cele nie wystarczy BYĆ (najlepszym, wyjątkowym i niezastąpionym we własnym mniemaniu), trzeba DZIAŁAĆ – i to działać systematycznie. Pamiętaj, że lenistwo jest grzechem kardynalnym i są rzeczy, których nikt za Ciebie nie zrobi, natomiast każdy zauważy, że Ty ich nie zrobiłeś. Jeśli weźmiesz to sobie do serca i zaczniesz naprawdę porządnie pracować – osiągniesz wiele. Gdy na drodze do realizacji Twoich celów okoniem stanie Ci Byk – nie bój się wziąć go za rogi… Niech Cię ta wizja nie przeraża, bo dasz sobie z tym radę, znajdując wokół siebie wielu potencjalnych torreadorów…

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: przestań wciąż myśleć o tym, jaki jesteś wyjątkowy!!

PANNA 23 sierpnia - 22 września
Słynne szczecińskie Panny: Jolanta Balicka ur. 18 września, Małgorzata Jacyna-Witt ur. 24 sierpnia, Marek Tałasiewicz ur. 23 sierpnia, Witold Jabłoński ur. 16 września, Marcin Zydorowicz ur. 18 września
Panna nie ma w życiu łatwo. Często jest tak, ze Panna się napracuje, a śmietankę z jej pracy spije ktoś inny. Panna to wie, widzi, zaciska jednak zęby i dalej robi swoje, bo taką też ma naturę. W 2011 roku będzie jednak choć trochę inaczej. Choć apetyt Panny na władzę nie zostanie wystarczająco zaspokojony, niejedno miłe wydarzenie ją spotka - Panna nie tylko się napracuje, ale również jakiś efekt swojej pracy zobaczy i ktoś ją za tę pracę doceni. To doda jej skrzydeł, Panna będzie wtedy chciała zrobić jeszcze więcej i jeszcze lepiej, musi jednak pamiętać, że nie może być wieczną Zosią - Samosią i że odpowiednio wczesne dzielenie się obowiązkami jest efektywniejsze niż późniejsze zaharowywanie się po godzinach i za wszelką cenę.

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: nie afiszuj się tak ze swoimi ambicjami!

WAGA 23 września - 22 października
Słynne szczecińskie Wagi: Urszula Pańka ur. 8 października, Olgierd Geblewicz ur. 15 października, Artur Szałabawka ur. 3 października
Wagi w 2011 roku będą musiały nabrać więcej równowagi. Do tej pory były trochę za bardzo rozchwiane i każdy mógł wyraźnie widzieć, jak szala Wag przechyla się zdecydowanie w jedną stronę. W 2011 roku przed Wagami pojawią się nowe szanse i możliwości, które jednak będą wymagały większej dyplomacji i roztropności, a być może opanowania nowych umiejętności i zrzeczenia się starych nawyków. Dla wielu Wag może się to okazać bardzo trudne, jednak każdy wysiłek zawsze wieńczy nagroda, a w przypadku Wag będzie ona tak atrakcyjna, że na pewno warto się będzie pomęczyć i przynajmniej spróbować trochę się zmienić. Nie zaszkodzi Wagom, jeśli czasem poradzą się PR-owców czy speców od wizerunku i zechcą ich rady wcielić w życie.

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: pracuj nad swoim profesjonalnym wizerunkiem!

SKORPION 23 października - 21 listopada
Słynne szczecińskie Skorpiony Władysław Husejko ur. 24 października, Johannes Quistorp ur. 14 listopada, Stanisław Wziątek ur. 13 listopada.
Skorpion bywa przedstawiany w horoskopach zazwyczaj bardzo niekorzystnie. A to przecież bardzo poczciwy znak, tylko ma zły PR. Jeśli zatem w nadchodzącym roku Skorpion popracuje troszkę nad swoim wizerunkiem, będzie wszędzie i zawsze mile widzianym gościem, a nowi przyjaciele i nowe wspaniałe oferty płynąć będą ku Skorpionom szerokim strumieniem. Będzie to dla Skorpiona doświadczenie tak niecodzienne i tak przyjemne, że może uśpić wrodzoną Skorpionom czujność i… Nagle po przejściu tabunu gości przez swój dom Skorpiony zauważą, że w lodówce został tylko szron, w barku puste butelki, a na pamiątkowym pucharze ktoś zrobił szkaradną rysę! Wtedy Skorpiony mogą się naprawdę porządnie zdenerwować! Musicie więc, drogie Skorpiony, zdecydować, czy ważniejsze jest dla Was bycie postrzeganym jako „swój chłop” lub „równa babka”, czy jednak porządek w mieszkaniu i stan rodzinnych pamiątek?

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: zaakceptuj wady innych ludzi!

STRZELEC 22 listopada - 21 grudnia
Słynne szczecińskie Strzelce: Norbert Obrycki ur. 22 listopada, Krzysztof Zaremba ur. 12 grudnia

Strzelce wejdą w Nowy Rok z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, powinny się cieszyć, bo ich „kapitał początkowy” na nadchodzący rok jest nie najgorszy. Z drugiej… chciały osiągnąć o wiele więcej, a jednak się nie udało. Zapytajcie, drogie Strzelce, same siebie, co jest prawdziwym powodem tej sytuacji i tego uczucia niedosytu? Spójrzcie wstecz na działania, które prowadziły do Waszych sukcesów i te, które stały się źródłem rozczarowania. Czy czasami nie postępowałyście do tej pory zbyt emocjonalnie i nie dawałyście się zwodzić ludziom, którym niekoniecznie zależy na Waszym dobru? Jeśli dokonacie pogłębionej autorefleksji i spróbujecie być po prostu sympatyczniejsze, bardziej otwarte na innych ludzi, a mniej skupione na sobie, możecie jeszcze w 2011 roku wypłynąć na szersze wody. Choć nie będą to wymarzone szczyty popularności - bo na ich odzyskanie rok to za mało - wiele uda się Wam osiągnąć!

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: wyluzuj i zaprzyjaźnij się z kimś (tak naprawdę)!

KOZIOROŻEC 22 grudnia - 19 stycznia
Słynne szczecińskie Koziorożce: Bartosz Arłukowicz ur. 30 grudnia, Artur Balazs ur. 3 stycznia, Maciej Kopeć ur. 12 stycznia
O pracowitości Koziorożca napisano już w horoskopach bardzo wiele. Tymczasem większość z tego to blef. Koziorożce tak naprawdę kochają wolność, niezależność i chodzenie własnymi ścieżkami, najchętniej skacząc z jednego szczytu (popularności np.) na drugi. Koziorożec dobrze wie, na której polance trawka jest najbardziej soczysta, a po których zboczach skakać nie warto, bo może się to skończyć złamaniem nóżki, jeśli nie lawiną. Skaczące z gracją po różnych stromych stokach Koziorożce będą tak czyniły nadal ku zachwytowi swoich fanów, rozochocone ich nieustannym aplauzem. Muszą jednak uważać, by nie zagalopować się w swoich ewolucjach zbyt daleko i nie zrobić o jeden skok za dużo…. Bo przysłowie o skaczącej kózce może jednak stać się ciałem…

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: weź się do roboty!

WODNIK 20 stycznia - 18 luty
Słynne szczecińskie Wodniki: Joachim Brudziński ur. 4 lutego, Piotr Krzystek ur. 5 lutego, Bartłomiej Sochański ur. 11 lutego
Wodnik zawsze chodzi swoją drogą, nie inaczej będzie też w roku 2011. Nie będzie to dla Wodników łatwy rok – będą musiały zmierzyć się z zadaniami, z którymi… już kiedyś się mierzyły, choć nie zawsze w sposób zadowalający, a przynajmniej nie w taki, jaki sprawdzi się ponownie. Wszystko pójdzie dobrze, pod jednym wszakże warunkiem - przynajmniej na pewien czas Wodniki będą musiały schować głęboko do kieszeni swój wybujały indywidualizm i zacząć działać zgodnie z powszechnie obowiązującymi regułami, a nie tak, jak się im podoba. Pokora to wielka cnota i w nadchodzącym roku Wodniki będą miały okazję się nią wykazać. Jeśli tej pokory w sobie nie znajdą, grozi im syndrom „samotności długodystansowca”. Gdy więc Wodniki przestaną już dąsać się na tych, którzy ich zawiedli i tych, którzy ich nie docenili, odkryją zupełnie nowe możliwości i wypłyną na zupełnie nowe akweny….

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: pamiętaj o złożonych obietnicach!

RYBY19 lutego - 20 marca
Słynne szczecińskie Ryby: Paweł Bartnik ur. 22 lutego, Michał Marcinkiewicz ur. 26 lutego, Grzegorz Napieralski ur. 18 marca
W 2011 roku ryby będą w pewnej rozterce. Będą robiły, to co zawsze, ale wbrew oczekiwaniom, rezultaty ich działań nie będą takie jak zawsze. Ryby będą musiały w końcu zdecydować, w którą stronę chcą płynąć, bo płynąć w obie strony naraz jest niemożliwe, a co najmniej prowadzi do wewnętrznego rozdarcia. Rozdarte miedzy sercem a rozumem, obowiązkiem a przyjemnością, byciem miłym i grzecznym lub stanowczym i egzekwującym Ryby dokonają ostatecznego wyboru. Dzięki temu świat zobaczy je takimi, jakimi ich jeszcze nie widział. Czy Rybom wyjdzie to na dobre? Zależy co wybiorą… Pod koniec roku Ryby znajdą się ponownie w wielkiej rozterce znów musząc dokonać trudnego wyboru, czy płynąć z ławicą, czy pod prąd.

Rada Baby Zgagi na 2011 r.: pokaż jaja!

niedziela, 14 listopada 2010

31 mgnień radnych

Evergreeny i świeżynki

Nasi miejscy radni… temat – rzeka. 31 osób, a każda to osobowość. Przypomnijmy jednakowoż, że 31 formalnie, zaś w praktyce okazuje się, ze radni Miasta Szczecin V kadencji kończą swoją pracę w stanie liczbowym mniejszym niż początkowy, a to za sprawą radnej PO Teresy Kaliny, nauczycielki, która wygrawszy konkurs na dyrektora nowo budowanej szkoły na Warszawie zrezygnowała 30 czerwca br. z mandatu radnej miejskiej. Prawo stanowi bowiem, iż radny miejski nie może łączyć mandatu z pracą w instytucji zależnej od Miasta. Już wcześniej, zostawszy wybraną do Rady pani Teresa musiała zrezygnować z funkcji dyrektora szkoły na prawobrzeżu. Takiego dylematu nie miała radna Urszula Pańka, która została dyrektorem Centrum Doradztwa i Doskonalenia Nauczycieli w Szczecinie – instytucji również prowadzonej przez samorząd, ale samorząd województwa. Przy okazji rezygnacji z mandatu radnej, Teresa Kalina wyżaliła się dziennikarzom, że praca w Radzie już ją męczyła. O dziwo, zmęczenie pracą dla miasta nie będzie przeszkadzać Teresie Kalinie ubiegać się o mandat radnej sejmiku województwa! Była radna przyznała dziennikarzom z rozbrajającą szczerością, że będzie startować do sejmiku (oczywiście, również z listy PO), bo tam są pieniądze!

Pieniądze, ach pieniądze – wokół nich wszystko się kręci, ale trzeba też na nie uważać, bo opowiadał mi kiedyś znajomy o człowieku, który dorobił się pokaźnego majątku na sprzedaży ziemi deweloperom i… zwariował! No, cóż, jednych wpędza w szaleństwo nadmiar pieniędzy, drugich ich niedobór. Ów niedobór próbuje się wytknąć czasem radnemu Jędrzejowi Wijasowi, również kandydatowi SLD na prezydenta Miasta, który, powiedzmy sobie szczerze i tak zarabia lepiej niż wielu jego rówieśników. Jednak nie posiadając kilku samochodów, domu, akcji, obligacji, innych form oszczędności oraz zaciągniętych wielosettysięcznych kredytów, radny Wijas na tle kolegów i koleżanek z Rady wygląda rzeczywiście dziwnie. Sam tłumaczy to w ten sposób, że zawsze inwestował w rozwój i wiedzę (niestacjonarne studia podyplomowe własne i żony), a nie w dobra materialne. I to się chwali! Jędrzej Wijas jest również jednym z tych nielicznych radnych, którego można spotkać normalnie, na co dzień, np. w autobusie albo dogonić go na rowerze, którym również lubi się przemieszczać. Innym radnym hołdującym jednośladom bez napędu silnikowego jest Andrzej Mickiewicz. W końcu stanowisko w zarządzie Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zobowiązuje (choć w rzeczywistości, wcale nie zobowiązuje) do promocji ekologicznych zachowań.

Jędrzej Wijas i Andrzej Mickiewicz to radni „evergreeny” – zasiadają w Radzie Szczecina już kolejną kadencję. Aż dziw, że jeszcze to robią (znaczy: chce im się), bo dla wielu ich kolegów praca w Radzie Miasta była tylko odskocznią do dalszej, ogólnopolskiej kariery – posłanka Renata Zaremba, poseł Bartosz Arłukowicz, poseł Michał Marcinkiewicz, a wcześniej poseł Grzegorz Napieralski, senator Krzysztof Zaremba (kandydat PiS na prezydenta Szczecina) czy poseł Arkadiusz Litwiński (również kandydat na prezydenta, z ramienia PO) – zaczynali swoje kariery w pracy pro publico bono właśnie jako radni. Trzeba więc przyznać, że Rada Miasta dość dobrze sprawdza się jako trampolina do dalszej publicznej i politycznej kariery. Oczywiście, jest rzeczą naturalną, że partie wystawiają na swoich listach kandydatów do Sejmu osoby znane z pracy w Radzie. Tego się więc się nie czepiamy, jednak fakt ten każe się zastanowić, czy rzeczywiście w wyborach samorządowych, gdzie prezydent również jest wybierany przez mieszkańców (a nie jak w parlamencie, gdzie premierem zostaje – zazwyczaj - szef partii, która zdobyła najwięcej mandatów) nie należałoby wprowadzić jednomandatowych okręgów wyborczych?

Wyborcy zagłosowali więc na jednych ludzi, a radnymi zostali w efekcie inni. Najszybciej zrezygnowała z mandatu szczecińskiej radnej mijającej kadencji Teresa Lubińska, w czasie wyborów sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, którą de facto interesowała wówczas tylko prezydentura. Największe przetasowania w Radzie Miasta nastąpiły po przyspieszonych wyborach parlamentarnych w 2007 r. Dzięki temu w miejscu doświadczonych samorządowców, którzy zostali parlamentarzystami, na publicznym forum pojawiły się nowe, świeże twarze. W ogóle cała mijająca V kadencja Rady Miasta pełna była świeżych postaci, niemniej jednak znanych w swoich okręgach i wśród społeczności lokalnych, bo w końcu to one je wybrały.

Taką świeżynką dostarczającą obserwatorom pracy Rady wielu emocji jest na pewno radny PiS Andrzej Karut, który a to przyszedł na sesję w pełnym harcerskim umundurowaniu (razem z długaśną finką), a to śpiewał prezydentowi Piotrowi Krzystkowi znany motyw z filmu Barei:„Łubu dubu” (podkreślmy: ironicznie zaśpiewał). Radny znany jest również z zabiegania o zmianę nazwy Placu Sprzymierzonych na Plac Szarych Szeregów, choć inicjatywa takiej zmiany wypłynęła od Stowarzyszenia zraszającego dawnych walczących harcerzy. Innym pomysłem radnego Karuta była propozycja dodania do flag powiewających nad magistratem flagi Unii i podniesienia flagi Polski tak, aby górowała nad pozostałymi (zakładając, że obok flagi miasta zawisłaby tam też unijna). Ten pomysł radnego-harcmistrza i członka Stowarzyszenia Rodzin Katolickich upadł z przyczyn formalnych.

Świeżynką jest też sam Przewodniczący Rady Bazyli Baran, który zasłynął m.in. zabiegami o przeniesienie żony pracującej w magistracie do innego wydziału (też magistratu). Sprawa wyszła do mediów i zrobił się niesmak. Przewodniczący, będący naukowcem w dziedzinie komunikacji psychologicznej, publicznie za to przeprosił. Komunikacja Przewodniczącego z mieszkańcami zaszwankowała jednak również przy okazji konfliktu w Państwowej Szkole Muzycznej, gdzie Bazylemu Baranowi zarzucano stronniczość. Przewodniczący jednoznacznie bowiem opowiedział się przeciw angażowaniu (się?) uczniów w obronę odwołanego dyrektora szkoły. Ale poza ww. „grzeszkami” trudno Przewodniczącemu coś zarzucić. W budzącym kontrowersje głosowaniu za przekazaniem szpitala miejskiego boromeuszkom (a ostatecznie archidiecezji) za 1 proc. wartości, Przewodniczący dyplomatycznie wstrzymał się od głosu. W tym budzącym emocje głosowaniu, gdzie cały klub PiS poparł uchwałę, cały klub SLD ją odrzucił, a radnym PO pozostawiono w tej kwestii na samodzielną decyzję „zgodnie z sumieniem”, uwagę zwraca głosowanie na „tak” jedynego radnego będącego u władzy w czasach PRL – Jana Stopyry. Jan Stopyra – Przewodniczący Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Szczecinie, a następnie Prezydent Miasta w latach 1973 – 1984 to najstarszy członek Rady i jej Wiceprzewodniczący. Kandydujący z list SLD już po wyborach wykonał „zwrot prze rufę” wyraźnie w stronę PO i głosuje teraz tak jak członkowie tego klubu, a czasem, jak widać, nawet jak członkowie PiS. I w tegorocznych wyborach wystartuje już pod barwami PO. Ale już na horyzoncie widać kolejne szykujące się podobne zwroty: Adam Ruciński, radny PiS i – jak pokazały najświeższe oświadczenia majątkowe radnych – najbardziej majętny człowiek w miejskim samorządzie – będzie numerem jeden na liście startującego jako kandydat niezależny urzędującego prezydenta Piotra Krzystka. Zwrot wykonał już inny spośród niezniszczalnych radnych-evergreenów – Paweł Bartnik. Ten regularnie zdobywający wysoką liczbę głosów w wyborach samorządowiec z PO zrobił zwrot w kierunku Bartłomieja Sochańskiego – niezależnego kandydata na prezydenta Szczecina - i startuje z list jego komitetu. Przypomnijmy, że w czasach pełnienia przez mecenasa Sochańskiego funkcji prezydenta Miasta, Bartnik był jednym z jego zastępców.

Bartnik, Mickiewicz, Wijas, Stopyra, Kęsik – to radni z najdłuższym stażem w samorządzie, najwięcej evergreenów jest, jak widać na lewicy, czyżby dlatego, ze SLD jest najdłużej funkcjonującą partią w kraju? Z drugiej strony, w ostatnich wyborach lewica zyskała najmniej mandatów, toteż nic dziwnego, że załapały się na nie te same znane twarze.

W PO, które mandatów zdobyło aż 15 świeżynek za to jest w bród. Wśród nich stosunkowo wiele pięknych kobiet, jak Judyta Lemm, Katarzyna Marlicz, Jolanta Balicka czy Urszula Pańka. Ale co z tego? Czy dzięki ich – kobiet w kwiecie wieku - obecności w Radzie kwestie takie jak szkolnictwo, edukacja i ochrona zdrowia - postrzegane tradycyjnie jako domena kobiet - są lepiej rozwiązane? To właśnie w tej kadencji samorządu zlikwidowanych zostało kilka szkół i przedszkoli, a sytuacja z zapisaniem dziecka do tych istniejących (jeszcze) publicznych placówek wychowania przedszkolnego, nie mówiąc o zapisach do żłobka, dostarczała rodzicom wiele niepotrzebnych emocji. Radna Pańka za to wnioskowała do Rady o zmianę nazwy placu Zgody na Plac Ofiar Katastrofy Smoleńskiej. Ostatecznie nazwę tę otrzymało rondo u zbiegu ulic Śląskiej i Mazurskiej.

Męskich świeżynek w Radzie Miasta pojawiło się tradycyjnie więcej, niż pań i już widać, że niektórzy z nich mają swoje ulubione tematy. Np. radny Jerzy Serdyński z uporem docieka wysokości zarobków urzędników szczecińskiego magistratu, sam będąc dyrektorem wydziału kultury w innym urzędzie – marszałkowskim. Z kolei radny Jerzy Sieńko, nazywany jedynym prawdziwym współczesnym rycerzem i świeckim zakonnikiem – z racji członkostwa Zakonie Kawalerów Maltańskich - w swoich pytaniach i interpelacjach dopytywał (słusznie!), czy w związku ze zmianami nazw ulic i placów Miasto będzie ponosić koszty wymiany dokumentów osób tam zameldowanych i zarejestrowanych firm. W swojej kadencji Rada, oprócz zmiany nazwy Placu Zgody na Plac Szarych Szeregów, zmieniła bowiem jeszcze nazwę Alei Jedności Narodowej na Aleję Jana Pawła II. W efekcie – mieszkańcy nie ponoszą kosztów zmian, natomiast firmy – tak. Jak widać nazwy szczecińskich ulic i placów zawierających słowa „jedność”, „sprzymierzonych” i „zgoda” najczęściej stają się przedmiotem zmian.

Wśród męskich świeżynek w Radzie Miasta na uwagę zasługuje też zapewne radny Arkadiusz Pawlak, którego kariera zawodowa od czasu przejęcia przez PO władzy w Szczecinie i regionie nabrała zawrotnego tempa. Najpierw prezes polickiego Infraparku spółki, która miała zarządzać terenami wokół zakładów chemicznych pod kątem wykorzystania ich przez inwestorów, a w efekcie np. organizuje dofinansowywane z PO KL szkolenia na trenerów (mających później uczyć ludzi efektywnej komunikacji, asertywności, radzenia sobie ze stresem itp.), potem został wiceprezesem samych Zakładów Chemicznych „Police”, skąd odszedł pod naciskiem związków inkasując odprawę 180 tys. zł. Oczywiście, jesteśmy dalecy od tego, aby fachowcom od zarządzania wypominać, że dobrze zarabiają albo że dostają pieniądze za to, że przestaną gdzieś pracować. Taki fachowiec jak radny Pawlak mógłby zostać przecież podkupiony przez inną firmę branży chemicznej, zwłaszcza produkcji nawozów i bieli tytanowej (co prawda nie wiem gdzie, bo w Polsce akurat tylko Police biel produkują), ale teoretycznie wtenczas, chcąc nie chcąc, aby zarobić na chleb musiałby dzielić się z konkurencją swoją fachową wiedzą, co byłoby ewidentnie ze szkodą dla polickiej spółki. A te 180 tysięcy w skali długów Zakładów (ponad 600 mln zł) to i tak przecież kropelka. Podobnie jak zamówiona za 1,5 mln złotych (wedle słów zantagonizowanego z byłym wiceprezesem szefa jednego ze związków zawodowych) strategia dla Zakładów. Też przecież bardzo potrzebna…

Listę grzeszków i zasług radnych mijającej kadencji można by ciągnąć jeszcze długo. Wszystko i tak w rękach wyborców i od nich zależy, czy będą dalej chcieli, aby w Radzie Miasta reprezentowali ich ci, co zawsze, ci co już byli czy ci zupełnie nowi. Nim jednak nadejdzie wyborcza niedziela warto poszperać w Internecie i poczytać, czym nasz faworyt do Rady zasłynął.

Radnych Szczecina (jak i innych miast i gmin) można również oceniać na portalach: oraz

niedziela, 24 października 2010

Co robić, co robić?

Redaktor Naczelny szczecińskiej Wyborczej nieretorycznie pyta: co zrobić, żeby młodzi zdolni nie wyjeżdżali ze Szczecina?

Odpowiedź jest prosta. Dać im dobry przykład. Pokazać, że tu również mogą się rozwinąć.

Jest to oczywiście niemożliwe.

Jest to niemożliwe w sytuacji, gdy młodzi ludzie nie mają szans na zrobienie prawdziwej kariery. Gdy wzorem może być dla nich tylko chłopak z małego miasteczka, który zrobił wielką polityczną karierę, mimo pieniactwa i pomawiania innych polityków, a może właśnie dzięki temu. Gdy widzą, że jedyna droga do tego, aby w Szczecinie żyć na poziomie prowadzi przez politykę. Gdy widzą, że menedżer z politycznego nadania wskutek swojej nieudolności zostaje odwołany z wysokiego stanowiska, które zajmował nieadekwatnie do kompetencji, ale na pocieszenie (wszystko w świetle prawa) inkasuje odprawę wartości 2-pokojowego mieszkania. Niby jako rekompensatę za zakaz pracy u konkurencji (nie wnikając, czy jakakolwiek konkurencja byłaby nim zainteresowana, ani czy w ogóle jakaś istnieje - poza Dalekim Wschodem, rzecz jasna, ale Azjatów nie byłoby raczej stać na takiego fachowca). Gdy widzą, że są osoby, którym zawsze będzie się dobrze wiodło na publicznym garnuszku, niezależnie od tego, że miejsce wydawania tego garnuszka zostaje utworzone ad hoc specjalnie pod nich. I mimo, że nie wiadomo, co w zamian za ten garnuszek będą robić.

Niezaprzeczalnym sukcesem prezydentury Piotra Krzystka jest przyciągnięcie do Szczecina dwóch inwestorów zagranicznych z branży usług wspierających. Można się zżymać, że jak na dwa lata rządów to mało. Ale lepsze to niż nic. To miejsca pracy nawet dla kilkuset wykształconych w dziedzinie finansów i przede wszystkim języków obcych młodych ludzi. Jednocześnie drugie tyle miejsc pracy co w ww. firmach powstało w urzędach, zwłaszcza w wydziałach zajmujących się wdrażaniem i rozliczaniem unijnych funduszy. Powstaje jednak pytanie: co się stanie z tymi osobami po zakończeniu okresu programowania 2007 – 2013? Gdzie będą pracować po zakończeniu okresu rozliczeniowego projektów, czyli po roku 2015? Z zaciągniętymi kredytami, bo przecież wszyscy chcą by żyło się lepiej, na inwestycyjnej pustyni, gdzie kilka firm stanowi rodzaj oaz, nie ma w tej chwili perspektyw na zagospodarowanie armii ca. 300 urzędników.

Można powiedzieć, że skoro przeżyliśmy upadek stoczni i likwidację około 4000 miejsc pracy w niej i firmach z nią kooperujących, tych 300 osób przyjętych do urzędów do obsługi funduszy to pestka. Nawet jeśli doliczy się do nich pracowników prywatnych firm doradczych i szkoleniowych, które również żyją z unijnych pieniędzy. Zawsze przecież można powołać kolejny inkubator przedsiębiorczości. Można powołać nawet kilka inkubatorów do otaczania opieką poszczególnych branż i sektorów. Można powołać po porcie kultury port biznesu, port nauki i edukacji, port ciekawych pomysłów, port mediów, port organizacji pozarządowych, port monitoringu trendów i tendencji, port badań i analiz, port strategii… A, a’propos strategii, dla Floating Garden też koniecznie należałoby powołać już dziś jakiś finansowany z budżetu „port”, który będzie monitorował jej wdrażanie. Z uwagi na odległą perspektywę 2050 r. proponuję, aby stanowiska w owym „porcie strategii” były dziedziczne, co bezwzględnie najlepiej pozwoli zachować ciągłość działań i utrzymanie właściwej linii.

Chłopak, który dzięki swojej wiedzy zabłysnął w telewizyjnym teleturnieju i przysporzył także Szczecinowi pozytywnego rozgłosu daje się wchłonąć przez politykę. I słusznie robi. Swoje 5 minut należy utrzymać jak najdłużej i wycisnąć jak cytrynę, do cna. Zbyt wielu jest – było w Szczecinie osób, które osiągnąwszy sukces, po serii zachwytów, paru artykułów i zdjęć z VIP-ami odeszły w zapomnienie. Bycie w polityce daje pewność, że nie zostaną zapomniani zbyt szybko. Laureat teleturnieju zapewne zostanie radnym, a to już gwarantuje, że przynajmniej nie wyjedzie ze Szczecina.

piątek, 1 października 2010

Seks, pigułki i władza

Rewolucja seksualna była pierwszym, można rzec spektakularnym efektem wynalezienia pigułki antykoncepcyjnej. Wreszcie rozrodczość kobiety przestała zależeć mężczyzny. To kobieta zaczęła decydować, czy z tym partnerem będzie mieć dziecko i czy skutkiem tego aktu seksualnego może stać się jej ciąża. Mężczyzna mógł nie wiedzieć, czy kobieta bierze pigułki czy nie i czy w wyniku seksu dojdzie do prokreacji. Mężczyźni stracili władzę nad płodnością kobiet. I powoli równocześnie zaczęli tracić poczucie władzy nad światem…

Gdy nad cielesnymi uciechami dorosłych przestało ciążyć widmo niepożądanych ciąż, nastąpiła eskalacja w swobodzie obyczajów. Kobiety, po raz pierwszy w historii gatunku ludzkiego mogły cieszyć się seksem, zamiast się nim martwić. Religijne i obyczajowe obostrzenia straciły na znaczeniu, kobiety odzyskały radość życia, które odtąd nie musiało ograniczać się do wyboru między życiem w cnocie i staropanieństwem a byciem matką, często wielodzietną, ilekroć pan mąż sobie tego zażyczył.
Kobiety stały się naprawdę wolne.
A kiedy już stały się wolne od przymusu rodzenia, kiedy stały się wolne od lęku przed niechcianą ciążą (wiem, że idealizuję i upraszczam, nie biorąc pod uwagę tych, które nie chcą się zabezpieczać, nie wiedzą, co zrobić, żeby się zabezpieczyć, nie mają pieniędzy na tabletki, bo konkubent wszystko przepija itp.) i mogły cieszyć się seksem tak swobodnie, jak mężczyźni, zapragnęły cieszyć się również tym, co mężczyzn kręci nie mniej, niż seks, a w pewnym okresie życia (gdy sprawność siada) cieszy nawet bardziej – władzą.
Mężczyźni poczuli się zaniepokojeni. Niektórzy poczuli się nawet wykastrowani.
Oto ich „najlepszy przyjaciel” zyskał niezależność, już nie da się poskromić przez prokreację, bo sam o niej decyduje. A skoro wyrwał się z krępujących biologicznych więzów zaczyna uzurpować sobie prawo do lepszego życia, takiego, jakie do tej pory było tylko udziałem mężczyzn. Zaczyna sobie uzurpować prawo do decydowania o życiu całej społeczności. Domaga się podmiotowości i udziału w podejmowaniu decyzji dotyczących ogółu. Domaga się równych praw, płac i stanowisk. A jeśli nikt mu (jej) nie da, sam po nie sięgnie. Mężczyźni nie mogli się już wycofać na swoje odwieczne pozycje i zamknąć w twierdzach z marmuru i szkła, wyposażonych w skórzane fotele i mahoniowe meble, bo ONE już tam były. Szukali ucieczki w specjalnych klubach tylko dla nich, więc ONE założyły swoje. Uciekali w politykę, ale ONE dotarły również tam. Skryli się więc w gmachach kościołów, strasząc potępieniem za używanie pigułki. Bo przecież to wszystko przez nią.

7 najbardziej wpływowych kobiet Szczecina


Połowa mieszkańców Szczecina ma tylko 20-procentową reprezentację w Radzie Miasta i podobną w Zarządzie Miasta. Zerową w Zarządzie Województwa. Nikłą na stanowiskach szefów mediów (i ich zastępców). 

Szczecin, kiedyś miasto marynarzy i stoczniowców (mężczyźni!) słynące z wyjątkowych pań, które się tu urodziły (Zofia Augusta Anhalt-Zerbst vel caryca Katarzyna II) lub zginęły (Sydonia) nie doczekało się jeszcze swojej kobiety-prezydenta, ani kobiety – przewodniczącej Rady Miasta (jedynie Małgorzata Jacyna-Witt i Grażyna Kochańska dostąpiły zaszczytu bycia wiceprzewodniczącymi w kadencji 2002-2006 Rady). Doszukiwanie się przyczyn tego stanu rzeczy zostawmy socjologom i politologom (vide rozmowa z profesorem Jackiem Leońskim na www.szczecincafe.pl ).

W zdominowanej przez mężczyzn przestrzeni publicznej naszej cywilizacji (nawet Lady Gaga zrobiła sobie sesję zdjęciową, na której występuje jako „młody mechanik samochodowy z Palermo” http://lula.pl/lula/1,97804,8310060,Meska_strona_Lady_Gagi.html) kobiety występują najczęściej jako ozdobniki, pogodynki, celebrytki. Ale w każdym miejscu na Ziemi znajdzie się zawsze jakaś „baba z jajami” przed którą męskie ciała drżą nie tylko targane pożądaniem, ale i realnym lękiem o utratę zdobytych pozycji na polu władzy, popularności, społecznego wpływu i znaczenia. Nie inaczej jest w Szczecinie, bo choć formalnie żadna szczecinianka nie dzierży pełni sterów publicznej władzy, to nieformalnie wytypować można co najmniej kilka pań, których słowa i decyzje mają wielką siłę oddziaływania na różne obszary życia miasta – polityczne, gospodarcze czy edukacyjne.

W tonie lekkim, ku rozrywce, wraz z miesięcznikiem Szczecin Cafe (www.szczecincafe.pl)  Baby Zgaga wytypowała panie, o których słyszał w mieście chyba każdy i których aktywność wykracza daleko poza schemat kobiety sprowadzonej przez wieszcza do roli „wietrznej istoty” czy „matki Polki”. Warto o nich pisać, bo choć możemy nie podzielać ich poglądów, nie możemy odmówić im, że są wyraziste, odgrywają w życiu społecznym Szczecina dużą rolę i mają wpływ na wiele rzeczy, które dzieją się w naszym mieście.

Ranking ów ma charakter bardzo subiektywnej oceny dokonanej pod wpływem codziennego życia w Szczecinie, lektury tutejszych gazet, słuchania i oglądania mediów, chłonięcia bryzy znad Odry, rozmów zasłyszanych na salonach, podwórkach, w przychodniach, kawiarniach i w SPA. Proszę zatem przyjąć go z należytą dozą dystansu; bez emocji, bez urazy i bez pozywania kogokolwiek do sądu. Kolejność pozycji na liście również ma charakter bardzo umowny i swobodnie można by ją ustawić zupełnie inaczej. Nie jest to jakaś „klasyfikacja Pucharu Szczecina” ani plebiscyt popularności. Nic z tych rzeczy. Ten ranking nie powstał na żadne zamówienie (a może szkoda… hej, chciałby ktoś z Was zamówić jakiś kolejny ranking?) -  jest wypadkową sądów i przesądów, wpisów na forach, artykułów prasowych, komentarzy i tego wszystkiego, „o czym ludzie gadają”.

Dlaczego lista zawiera tylko siedem pozycji? To oczywiste: Siedem dziewcząt z Albatrosa, Siedmiu samurajów, Siedmiu wspaniałych i oczywiście Baszta siedmiu płaszczy oraz Dolina Siedmiu Młynów… ;-)

Okay, dość tłumaczenia się, czas przedstawić naszą złotą siódemkę. Oto ona:

Numer 1. Wiecie kto? Oczywiście, że wiecie. Nie mogło być inaczej – oto kobieta, o której w Szczecinie mówią wszyscy, której boi się co najmniej połowa lokalnych polityków (a druga połowa tylko udaje, że się nie boi), która choć z niejednego pieca politycznego chleb jadła - zawsze będzie na fali. Małgorzata Jacyna-Witt – radna i bizneswoman, która swoją aktywnością, energią i medialną popularnością przebiła nie tylko niejedną posłankę, ale i niejednego posła (a to trudniej, bo mężczyzn w polityce jest przecież więcej). Kobieta ogień, bezkompromisowa, do bólu szczera, co w świecie politycznej gry pozorów jest szczególnie warte podkreślenia.
Pani Małgorzata łączy w swojej osobie dwie funkcje medialne – jest charyzmatycznym politykiem i sprawnym przedsiębiorcą, a jednocześnie prawie celebrytką – jak na rasową bizneswoman przystało gra w golfa, jak wiele osób z pierwszych stron gazet, prowadzi regularnego bloga. Już sam fakt, że zarówno jej zwolennicy jak i przeciwnicy, w dyskusjach na forach w odniesieniu do pani Małgorzaty używają jej inicjałów „MJW”, przypomina skrót, w jakim pisze się o mężach stanu (JFK) lub gwiazdach (JLo). Może to znak, aby pomyśleć np. o własnej kolekcji ubrań albo linii zapachowej sygnowanej marką MJW (w dowolnym przekładzie: Możesz Jeszcze Więcej)? Tymczasem, cokolwiek Małgorzata Jacyna-Witt powie lub napisze jest szeroko komentowane. Dostrzegłszy siłę swego słowa pani Małgorzata zapragnęła zaistnieć w szerszej świadomości Polaków pisząc list otwarty do Przewodniczącego Komitetu Wykonawczego PiS, partii, która w 2006 r. wystawiła ją na swoich listach wyborczych do Sejmiku Województwa. Teraz pani Małgosia wystawiła partię. Czy jej się to politycznie opłaci? Już samodzielny start w wyborach na prezydenta Szczecina można określić jako polityczny va banque MJW. Małgorzata Jacyna-Witt albo zgarnie całą pulę albo poniesie spektakularną porażkę, z której i tak się podniesie, bo jest po prostu niezniszczalna. Jak Robocop albo Optimus Prime.

Numer 2. Tuż za Małgorzatą Jacyną Witt uplasowała się druga słynna kobieta polityk ze Szczecina – Renata Zaremba. Piękna 43-letnia. Wiem, nie wypomina się kobiecie wieku, ale w bip-ach, na sejm.org i tym podobnych miejscach w sieci (łącznie z facebookiem) ten wiek i tak jest podawany. Kobieta, która śmiało mogłaby zagrać jedną z głównych ról w polskiej edycji „Gotowych na wszystko” (zresztą razem z panią Jacyną-Witt). Nie tylko ze względu na godną telewizyjnej gwiazdy urodę,  ale też i przez to, że zdaje się być gotowa za wszelką cenę bronić swej macierzystej partii. Zwłaszcza przed PIS-em, gdy ten tylko podniesie złe słowo na PO. Czasem wydaje się być tak bardzo zaangażowana w tę obronę, że skłania ją to do wypowiedzi (także pisemnych) zgoła nieprzemyślanych, które każą zastanowić się, czy istnieje jedna Renata Zaremba, czy też może są dwie. Ta pierwsza – dobrze rozgrywający polityk i sprawna bizneswoman, jak wino, nabierająca smaku z upływem czasu; i ta druga - krytykowana za słabość do błyszczącej galanterii i potrafiąca wprawić swoją wypowiedzią w konsternację. Do legendy przeszły wpisy pani poseł na facebooku o „trzech znakach opatrzności”, które miałyby wskazywać, że Najwyższy nie życzy sobie wygranej Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. Nie życzyła sobie tego również większość Polaków, natomiast nawet wśród nich nie brakowało takich, których zażenował wpis posłanki. Ale to podobno ludzie bez poczucia humoru. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że niezależnie od lepszych i gorszych dni,  a tym samym lepszych i gorszych wywiadów oraz wpisów na portalach, Renata Zaremba jest bardzo pracowitą posłanką, a jej frekwencja na głosowaniach wynosi ponad 98,5 proc.! O jej popularności (a może to popularność nazwiska?) świadczy fakt, że dostała się do Sejmu z odległego 14. miejsca na liście, na którym umieścił  ją Sławomir Nitras – niegdyś bicz boży na prezydenta Mariana Jurczyka i polityków lewicy –  dziś jeden z europosłów, próżno starający się odzyskać dawne wpływy w zachodniopomorskiej Platformie. A to m.in. dzięki pani Renacie, bo to m.in. głosy jej ludzi zdecydowały o przegranej enfant terrible szczecińskiej polityki w wyborach do władz regionalnej PO. I za to należy się pani Renacie srebrny medal, czyli drugie miejsce w naszym rankingu.

Numer 3. Właściwie śmiało mogłaby być numerem 1. Żelazna dama szczecińskiej publicystyki. Brzytwa na polityków, bezlitosny torreador władający piórem jak szpadą. Jolanta Kowalewska. Mogłaby być numerem 1, bo zajmując pozycję sprawozdawcy-obserwatora i komentatora lokalnego życia politycznego, mniej lub bardziej dyskretnie i skutecznie wywiera wpływ na jego kształt. Jednak, jako że z racji wykonywanego zawodu pozostaje w tle polityki, ostatecznie zajęła „tylko” trzecie miejsce w naszym rankingu. Gdyby jednak ktoś wpadł na pomysł umieszczenia nazwiska Jolanty Kowalewskiej w plebiscycie na najlepszego, zdaniem szczecinian, kandydata na prezydenta miasta, moglibyśmy mieć lokalną wersję casusu Tomasza Lisa, wybranego w sondażu Newsweeka z 2004 roku drugim, po Jolancie Kwaśniewskiej, najlepszym potencjalnym kandydatem na prezydenta RP.
Analogia filmowa? „Zdarzyło się jutro” albo „Buffy, postrach wampirów”. Bo przyznać trzeba, że wobec pań polityczek pani Jolanta bywa bardziej wyrozumiała, niż wobec mężczyzn. Tych potrafi rozłożyć na łopatki nawet jednym słowem. Więc boją się jej jak diabeł święconej wody. My też się boimy, więc o pani Joli już ani mru mru.

Numer 4. Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. A za chowanie młodzieży w mieście Szczecinie, via magistrat, odpowiada zastępca Prezydenta Szczecina Elżbieta Masojć. Prawdziwa Żelazna Dama. Konsekwentna w swoich decyzjach, nawet, gdy są niepopularne, czyli właściwie w chyba wszystkich. Wyrazem tej niepopularności był „Śledź 2007” - „antynagroda” mieszkańców miasta przyznana pani Elżbiecie w plebiscycie „Gazety Wyborczej”, „Polskiego Radia Szczecin” i TVP Szczecin za pierwszy rok sprawowania władzy nad sferą szczecińskiej edukacji. Polityka oświatowa wdrażana przez panią Wiceprezydent to dla wielu szczecińskich rodziców prawdziwe wyzwanie; czytając listy dzieci przyjętych w danym roku do przedszkola, mają szansę poczuć dreszcz adrenaliny: czy znajdą na tej liście swoje dziecko, czy nie? Osobnych wrażeń polityka oświatowa dostarcza rodzicom zabiegającym o zdobycie dla swojego dziecka miejsca w żłobku i ustawiającym się w tym celu w kolejkach o godz. 5 rano. Trzeba jednak podkreślić, że nie jest to jednak specyfika Szczecina i problemy z brakiem miejsc w żłobkach dotykają rodziców w całej Polsce. Ale już specyfiką lokalną pozostają konflikty na polu edukacji, których nieodłączną puentą są żądania jakiejś grupy (rodziców, uczniów, niebędących nauczycielami pracowników szkół) odwołania pani Elżbiety z pełnionego urzędu. Daremne. Co m.in. świadczy o sile pani Wiceprezydent i daje jej 4. miejsce na naszej liście.

Numer 5. Pierwsza w naszym rankingu kobieta będąca z dala od polityki. Joanna Dybowska, dyrektor marketingu CHR Galaxy. Chyba nie ma w Szczecinie osoby, która nie byłaby w Galaxy. I nie ma przedsiębiorcy, który nie chciałby mieć tam choćby swojego stoiska. My też chcemy, więc napiszemy krótko: brawo, Pani Joanno! Tak trzymać!

Numer 6. Siłaczka. Tak jak bohaterka Żeromskiego, niezłomna w propagowaniu swojej misji – Anna Kornacka. Nic, co dotyczy kobiet nie może obejść się bez niej. Niestrudzona w zachęcaniu kobiet do większej aktywności w życiu społecznym oraz promowaniu idei rzeczywistej równości kobiet i mężczyzn, wyrażonej równością praw i obowiązków, ale także wynagrodzeń i równym dostępem do udziału sprawowaniu  najwyższych funkcji publicznych. Trochę jak Don Kichot w spódnicy walczący z wiatrakami męskiego szowinizmu i „kultury kolesiów”.  Jednocześnie bizneswoman i sprawna prezes organizacji pracodawców. Z koleżankami z Partii Kobiet zebrała ponad 120 tysięcy podpisów pod projektem ustawy o parytetach płci na listach wyborczych, która… spoczęła w Sejmie, widocznie czekając na lepsze czasy. Czyli takie, gdy w izbie niższej polskiego parlamentu proporcje płci się odwrócą i pań posłanek będzie tyle, ilu teraz panów posłów. Bo chyba tylko w takiej sytuacji wspomniana ustawa ma szanse na przegłosowanie. Tylko, czy wtedy będzie w ogóle potrzebna?  Toteż póki co, z uwagi na fakt, że (zbyt) wiele kobiet naprawianie kranów, samochodów oraz świata woli zostawić mężczyznom, pani Anna plasuje się dopiero na miejscu szóstym naszej listy.

Numer 7Inga Iwasiów. Matka chrzestna szczecińskiego feminizmu. Redaktor Naczelna dwumiesięcznika „Pogranicza”, obowiązkowej lektury szczecińskich (i nie tylko) intelektualistów, nieustannie obecna w publicznym dyskursie o równości płci i przywracaniu kobietom należnego im miejsca w społeczeństwie.  I choć być może nie byłoby Anny Kornackiej, gdyby nie było Ingi Iwasiów, to z racji tej, że o pani Annie mówi się i pisze teraz  więcej, kolejność w naszym rankingu jest właśnie taka. Z bastionu uniwersyteckich sal i kół gender, profesor Inga Iwasiów trafiła do świadomości przeciętnego konsumenta pasztecików szczecińskich dzięki książce, na którą wszyscy czekali, nawet o tym nie wiedząc. „Pierwsza szczecińska powieść założycielska” – rozpisywali się o „Bambino” krytycy i dziennikarze, jednocześnie podkreślając walory literackie książki. Nominacja do nagrody Nike w 2009 r. ostatecznie przekonała tych, którzy książki wcześniej nie czytali, a nie chcą uchodzić za barbarzyńców lub wręcz dresiarzy. Jeśli więc ktoś „Bambino” jeszcze nie przeczytał, lepiej niech się do tego nie przyznaje, tylko czym prędzej bieży do księgarni (bo w bibliotekach książka jest w stałym obiegu) i od razu kupi „Ku słońcu” - drugi tom szczecińskiej trylogii autorstwa pani Iwasiów. Pisząc pierwszą szczecińską nie-sagę pani Inga dokonała jeszcze jednej wielkiej rzeczy – o Szczecinie mówili (prawie) wszyscy w Polsce, a wspomniane książki po stokroć lepiej promowały nasze miasto i zachęcały do poznania go, niż wszelkie kampanie promocyjne z (nie)sławnym billboardem, „Wyskocz z cynków i zaszalej” włącznie. Pani Profesor, dziękujemy!
________________________________________

Lista najbardziej wpływowych kobiet Szczecina pozostaje zresztą wciąż listą otwartą. Mamy nadzieję, że np. za rok o tej porze, a może nawet już w marcu – tak na okoliczność Dnia Kobiet, będziemy mogli śmiało dopisać do niej co najmniej kilka kolejnych nazwisk. Być może będzie wśród nich prezydentka Szczecina? Może będzie nią wymieniona na pozycji nr 1 Małgorzata Jacyna Witt, a może, nieuwzględniona w niniejszym rankingu, ale coraz aktywniejsza medialnie druga kobieta kandydująca do prezydenckiego fotela – Anna Nowak? Może też przybędą nam nowe radne Rady Miasta Szczecina? A może radne województwa? Wśród reprezentantek bieżącej kadencji samorządu, poza (znów) wspomnianą panią Jacyną- Witt nie widać pań o równie dużej charyzmie, choć na tle owego „bezrybia” (czytaj: bezcharyzmia) wybija się na pewno radna miejska Urszula Pańka, która jednak nie wykazała takiej determinacji jak… wiecie kto (Pani Małgosiu, przepraszamy, że tak Panią obgadujemy) i po próbach sięgnięcia po władzę dała się kolegom usunąć w cień…  A szkoda, bo to polityczka z dużym potencjałem i zdolna z pewnością do rzeczy wielkich. Jako jedna z nielicznych w klubie radnych PO sprzeciwiła się przekazaniu szpitala miejskiego boromeuszkom za 1 proc. wartości, jak również odważnie stanęła w pływackie szranki z kolegami z Rady na nowo otwartym basenie w Centrum Kształcenia Sportowego na os. Słonecznym. Brawo, pani Ulu, choć mnie się wydaje, że aby zrobić karierę w PO lepiej chyba piłkę kopać, niż pływać…. Być może do czasu następnego rankingu objawią się nam w szczecinie również nowe silne kobiece osobowości dziennikarskie? W pierwszej dziesiątce rankingu już teraz  powinna się znaleźć Ynona Husajm Sobecka – vice-naczelna „Głosu Szczecińskiego”, no, ale to w dziesiątce, a mamy siódemkę, a bijąca od pani Ynony łagodność wyklucza spozycjonowanie jej zbyt blisko Jolanty Kowalewskiej. Powstanie „Muzeum Przełomów” zaś z pewnością wywinduje na topowe pozycje naszego rankingu Agnieszkę Kuchcińską-Kurcz, pełnomocniczkę Marszałka do jego utworzenia.

Czas pokaże, czy szczecińskie kobiety będą chciały szerzej zaistnieć na publicznym forum. Jeśli tylko będzie im się chciało chcieć….
A my już teraz zapraszamy do lektury kolejnego rankingu Szczecin Cafe: najbardziej seksownych szczecińskich polityków :). A może jakiś zupełnie inny...

Baby Zgaga